Droga
z Białegostoku do Wilna była bardzo przyjemna. Ja po prostu lubię
te mazurskie pejzaże. Mieczysław Jałowiecki pisze, że Litwin - ma
na myśli przede wszystkim Polaka żyjącego na Litwie zjednoczonej z
Rzeczypospolitą, względnie Białorusina, być może i kownieńskiego
Litwina – ma zawsze w podświadomości las. Chociaż ja siódma
woda po Litwinach to jednak mazurskie wakacje i grzybobrania w lasach
kujawskich zostawiły w mojej świadomość podobny imprint. Gdzieś
na horyzoncie zawsze musi być las, puszcza, jakby drugi dom.
Najpierw były podlaskie pola, soczyście zielone z tymi rozłożonymi
po obu stronach drogi domkami. Ale zawsze z lasem w tle. Minąłem
zjazd na Sokółkę oddając z odległości cześć cudownemu
Sanctissimum z żywą tkanką Najświętszego Serca Zbawcy. I
wjechałem w Augustowskie lasy. Jest tam chyba jedna tylko droga do
Augustowa z Białegostoku i dalej na Litwę. I tam przez kilka
kilometrów czy nawet kilkanaście po obu stronach drogi ciągnie się
ten niesamowity świerkowy las, jakby relikt epoki polodowcowej, z
tymi rozłożystymi świerkami, pod rosochami których zdaje się
leśnemu wędrowcy, że znajdzie jakby naturalny szałas,
przynajmniej schronienie przed wiatrem i deszczem.
Są
też drogi proste jak oszczepem rzucił, które ciągną się
kilometrami przez mazurskie pola, w wrześniu już zżęte,
nakreślone apodyktyczną ręką carskiego urzędnika i posłusznie
wydeptane przez chłopów pańszczyźnianych.
Potem
było to dziwne przejście graniczne i to miasteczko z tą
dwupasmówką jak boisko i puste niemal drogi litewskie. Znowu z
polami i lasami albo w tle albo po obu stronach drogi.
Miejsce
u Sióstr Jezusa Miłosiernego, sopoćkowych Faustynek, miałem już
umówione wcześniej. Była to zresztą moja druga wizyta w Wilnie i
razem u Sióstr. Ich dom wileński mieści się w domu, w którym
mieściła się plebania kolejnej parafii, chyba drugiej, gdzie Bł.
Michał Sopoćko pracował. Pierwsza była w Taboryszkach małej
wioseczce obecnie blisko granicy litewsko-białoruskiej. O niej za
chwilę.
Parafia,
w plebanii której obecnie stacjonują Siostry Jezusa Miłosiernego,
miała kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Zbawiciela,
wspaniała barokowa świątynia, która niestety do tej pory nie
została odrestaurowana po komunistycznym zniszczeniu.
Wezwanie
Najświętszego Serca Zbawiciela łączy się z Siostrami Wizytkami i
tam właśnie swój klasztor miały owe Siostry. Ks. Sopoćko był
wówczas ich kierownikiem duchowym. W ich dawnym klasztorze mieście
się obecnie Hospicjum im. Bł. Ks. Sopoćki. Miejsce ostatnich
zmagań ludzi stojących na progu odejścia z tego świata.
Prześwietnie zorganizowane z doskonałą i przesympatyczną obsługą.
Otoczone modlitwą i empatią sióstr.
Osobą,
która zawiaduje tym przedsięwzięciem jest S. Michaela Rak, która
po całym świecie składa świadectwo Bożemu Miłosierdziu i
kwestuje na rzecz tego hospicjum. Teraz planuje rozbudowę obecnego
hospicjum o oddział
dziecięcy. http://www.wilnoteka.lt/pl/artykul/s-michaela-rak-i-znowu-nie-majac-nic-powiedzialam-quottakquot
Ofiara
na wsparcie tego hospicjum jest celem jak najbardziej godnym. Podaję
tu konto ze strony http://www.faustyna.eu/hospicjum-wilno.htm:
Nordea
Bank Finland Plc Lietuvos
Kod Banku:21400
BIC, SWIFT kod: NDEALT2X
LT 832140030002856355 LTL
LT 232140030002856368 EUR
LT 392140030002856371 USD
LT 762140030002856384 PLN
Kod Banku:21400
BIC, SWIFT kod: NDEALT2X
LT 832140030002856355 LTL
LT 232140030002856368 EUR
LT 392140030002856371 USD
LT 762140030002856384 PLN
W
klasztorze Sióstr Jezusa Miłosiernego ich kaplica znajduje się w
pokoju, gdzie swoją pracownię miał Eugeniusz Kazimirowski. Jego
właśnie, zanim otrzymał zlecenia na obraz Jezu, ufam Tobie, Ks.
Michał przygarnął do siebie. Dał mu miejsce do mieszkania i
pracy. Skąd go znał, nie wiem. Ale wybór Kazimirowskiego na
wykonawcę tego wspaniałego obrazu nie był przypadkowy. Nie tylko z
powodu przyjaźni. Siostry w owym czasie urządziły na trawniku, tuż
obok wejścia do swego klasztoru, wystawę reprodukcji
Kazimirowskiego pod chmurką. Cała galeria dostępna w sieci. Mamy tu malarza nietuzinkowego, świetnego
portrecistę i ciekawego pejzażystę
Miałem
ledwie dwa dni czasu na Wilno i głównym moim celem były
Taboryszki. Dojechałem tam zrobiłem kilka zdjęć tego dość
dużego starożytnego, drewnianego kościoła. I widać że
zadbanego. Do środka nie weszłem, bo osoba, która miała mnie
wpuścić, nie dojechała z Wilna. Ale weszłem na dziedziniec.
Obeszłem go do okooła i obcykałem. Zdjęcia tu podane nie są
moje. Są ogólnie dostępne w internecie.
Nawdychałem
tej atmosfery litewskiej wsi i ku mojemu zdziwieniu, prawie tuż
przed odjazdem, na bramie znalazłem ogłoszenia parafialne w języku
polskim. W polskim języku ogłoszenia parafialne na „litewskiej”
Litwie. Bez komentarzy.
Wybaczcie
mi zmysłową przyziemność, ale Litwa to dla mnie też smak potraw,
którymi zajadałem się w domu moich dziadków, przede wszystkim
chłodnik litewski i kołduny. Chołodźca litewskiego nigdy nie
jadłem, ale jakaś namiastką było w moim dzieciństwie zsiadłe
mleko z ziemniakami, koperkiem i świeżym ogórkiem. Chołodziec
albowiem to wędliny podane właśnie ze zsiadłym mlekiem, ziemniaki
też mogą być. No cóż, nie potrafię oddać w piśmie tego
niepowtarzalnego smaku chłodnika, zawsze też innego zależnie od
kucharza. Jedyne, co mogę powiedzieć to to, że jest potrawa
królewska.
W
końcu Wilno to dla mnie również starówka wileńska z jego
niepowtarzalnymi świątyniami w owym odlotowym zupełnie stylu
wileńskiego baroku, zwłaszcza ze świątynią św. Piotra i Pawła (kontemplacja w sieci), św.
Anny, dla odmiany gotyckiej wykonanej prawdopodobnie przez mistrza
gdańskiego i
sanktuarium Miłosierdzia Bożego w małej acz zgrabnej kaplicy w
sercu starówki.
Ostra
Brama i ikona Matki Bożej Miłosierdzia oraz ikona Jezusa
Miłosiernego namalowana mistrzowską dłonią pana Kazimirowskiego
to osobny temat na ostatnią III część tego cyklu.
c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz